środa, 16 marca 2016

Rozdział 2 -Smutne wspomnienia.

Nastał dzień. Po tej ciężkiej i nieprzespanej nocy Urafiki postanowił opuścić Ziemię Pokoju ,która od dawna była jego domem. Bardzo zależało mu na tym ,aby znaleźć Zawadi. Mógł przebyć nawet i całą kulę ziemską dla tej jednej lwicy. Jedyna taka była na całym świecie. Jej brązowa jak mleczna czekolada sierść i piękne ,napełnione radością oczy ,od których nigdy nie mógł oderwać wzroku. Nie ukrywając jego uczuć kochał ją jednak nie zdążył jej tego wyznać. Przywołajmy wspomnienia:
-"Hm ... co jej powiedzieć? Może ... Zawadi. Jesteś taka cudowna ... i piękna i czy nie chciałabyś być moją partnerką?" -pomyślał lew -Nie to zbyt banalne.
-Urafiki! Myśl! -mówił do siebie starając się wysilić mózg. W końcu zrezygnowany poszedł w nadziei ,że zgodzi się bez względu na to jak bardzo mu się poplącze język.
Wędrował tak przez obszar suchej sawanny z kwiatkiem w pysku.
-O! Urafiki chce mieć dziewczynę!
Tego jedynego dnia lew nie odpowiedział na zaczepki tego pół móżdżka Chaki i szedł dalej nie zbaczając z drogi. Nareszcie Skała Pokoju znalazła się w zasięgu jego wzroku. Uśmiechnął się na myśl o pięknej Zawadi i już miał do niej podbiec kiedy usłyszał:
Wygnanie!
Zwierzęta zaczęły tupać ze złością i rzucać kamieniami w wyrzutka. Urafiki starał się coś dojrzeć przez tłumy zwierząt ,a kiedy już coś ujrzał. Przed jego oczami pojawiła się postać Zawadi uciekającej z królestwa.
-Nie! -krzyknął fioletowo grzywy rzucając kwiat. Co miał zrobić pobiegł za ukochaną. Widział jak Wimbo z żalem patrzy się na córkę ,a Klarze spływają łzy po policzkach. Kiedy dwójka lwów oddaliła się trochę od Skały Pokoju Urafiki zaczął krzyczeć:
-Zawadi! Poczekaj! Proszę!
-Zostaw mnie! Jestem tylko nędznym i bezwartościowym wyrzutkiem!
-Nie prawda! - Urafiki dzielnie zaprzeczał.
-Odejdź! -krzyknęła lwica.
-Zawadi ...
-Odejdź albo skoczę! -lwica skierowała wskazująco łapę na wąwóz.
-Proszę wysłuchaj mnie ... -błagał Urafiki ,jednak lwica przymierzyła się do skoku ,a on speszony odbiegł krzycząc z żalem:
Już idę! Tylko tego nie rób! Pamiętaj tylko ,że jesteś kimś wartościowym i nie daj sobie wpoić ,że jesteś nikim!

Kiedy tylko Urafiki odszedł lwica zalała się łzami. Nie zabiła przecież tego lwa umyślnie ,to była obrona. Albo on albo ona. Przynajmniej tak wtedy było. Lew przyciskający ją do ziemi bez żadnego powodu. I ona ,Zawadi broniąca się przed nim ,wbijająca mu pazury w serce. Takich rzeczy się nie zapomina ,nawet z biegiem czasu.
Urafiki zrezygnowany położył się na zimnej glebie rozmyślając nad dzisiejszym dniem. Jak kilka godzin temu poczuł się szczęśliwy po raz pierwszy od kilku lat. Jednak ta radość szybko zniknęła i zastąpiła się o połowę większym żalem.
-Dlaczego moje życie jest takie bezsensowne! -krzyknął Urafiki wyżywając się na pobliskich drzewach wbijając w nie pazury i szarpiąc zamaszyście.
-Mam tego wszystkiego dość! -powiedział znów fioletowo grzywy. -Idę do tego Wimbo i niech to odkręci do cholery!
Urafiki bez namysłu poszedł w stronę Skały Pokoju. Chciał jak najszybciej znaleźć króla. Przecież on jedyny miał moc ,aby to odkręcić. Na jego ustach pojawił się grymas ... grymas świadczący o tym iż jest nadzieja. Musiał dać z siebie wszystko. Musiał sprawić by Zawadi tu wróciła. On nie da sobie bez niej rady. To dzięki niej chciało mu się wstawać każdego dnia. To na jej widok czuł ,że w jego brzuchu wirują motyle ,to dzięki niej czuł sens ŻYCIA! Myśl ,że nie może jej pomóc dręczyła go robiąc kolejne rany w jego zalanym żalem sercu.
-Wimbo!
-Co chcesz Urafiki?
-Jak możesz wygnać własną córkę!?
-Musiałem!
-Ona się broniła!
-Ale złamała prawo lwiej ziemi!
-Jest twoją córką!
-Ona już nie jest moją córką!
Nagle Wimbo poczuł mocny cios w policzek. Rozwścieczony ryknął na młodszego lwa i już szykował się do ataku , kiedy przed oba rozwścieczone samce wbiegła Klara.
-Dość! -krzyknęła.
-Odejdź stąd! Załatwimy to po swojemu! -protestował Wimbo.
-Ani mi się śni! -Klara nie dawała za wygraną.
W końcu po długiej i nie przyjemnej kłótni lwy rozdzieliły się. Król zaszył się w jamie lwów i panujących tam ciemnościach ,natomiast Urafiki poszedł na nocną przechadzkę po sawannie. Czuł się taki bezsilny! W tamtym momencie z chęcią zabiłby Wimbo! W tym samym czasie na pewnej niskiej skale leżała Zawadi. Nie przestawała płakać , a poczucie winy jej nie szczędziło. Dlaczego? Dlaczego ona?! -Wciąż zadawała sobie to samo pytanie. I jeszcze tak okrutnie potraktowała Urafikiego ...
- To wszystko moja wina ,moja wina! -jękneła i jeszcze bardziej zalała się gorzkimi łzami. 
*Koniec wspomnienia*
-Znajdę Zawadi! Bez względu na okoliczności. 


No i mamy rozdział 2.
Mam nadzieję , że się podobał.
Do zobaczonka :D
Nalusia
Ps. Jeszcze rysunki za konkurs:
Dla Kokietek Magicznej :

Dla simkilary2013:



5 komentarzy:

  1. Fajne, ahh... i te obrazki mojej roboty. Ładnie narysowałaś. Ej... a może tym lwem co zaatakował Zawadi jest Chaka Sraka Madafaka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mógł to być on ,gdyż lew który ją zaatakował został zabity ;)

      Usuń
    2. No tak, ja tępa jestem ;)

      Usuń
  2. Świetny rozdział :DTa opowieść jest taka intrygująca i ciekawa<3 No i teraz mg zaglądac z opoznieniem na twoje blogi bo kompa nie mam.Strasznie ci dzièkuje za szablon jest cudny <3Wstawie go jak tylko bd miala kompa no i polece twoje nowe blogi.;)
    Ps.To ja Roki tylko mam inny nick:*

    OdpowiedzUsuń
  3. BOŻEEEEEEEE TO JEST TO TO ON!!!!!!!!! JAKI PIĘKNY!!!!! Kawaiii mój 50 senpaii, no może nie mam ich tak dużo, ale któryś z nich :*

    OdpowiedzUsuń