Po wspólnie spędzonym czasie wróciliśmy pod naszą akację. Postanowiliśmy ,że wyruszymy jutro rano. Dlatego też położyłam się pod drzewem koło Furaha. Miło tak było się wtulać w jego grzywę. Próbowałam usnąć ,ale to było zbyt trudne. Bałam się jutrzejszego dnia. Co jeżeli nie znajdziemy tego naszego "królestwa" i będziemy zmuszeni wrócić do stada. To byłoby okropne! Chciałam zachować honor i tam się nie pokazywać nawet na sekundę. W każdym bądź razie w końcu udało mi się zasnąć. Myślę ,że spałam ok. 5.00 godz. jednak obudził mnie delikatny głos Furaha:
Furaha: Wstawaj ślicznotko!
-Cześć!- odpowiedziałam po czym przeciągnęłam się i głośno ziewnęłam.
-Idę coś upolować!
Już miałam biec w stronę polany kiedy Furaha krzyknął:
Furaha: Ale ja już nam załatwiłem śniadanie! -powiedział wskazując na gnu.
-Dziękuję ,kochany jesteś.
Jedliśmy posiłek dzieląc się swoimi przemyśleniami.
-Jak uważasz w którą stronę najlepiej będzie iść najpierw?
Furaha: Myślę ,że na początku pójdziemy na północ ,a jeżeli tam nic nie znajdziemy na zachód.
-Tak ,to dobry pomysł! Jestem już gotowa by wyruszyć.
Furaha: To doskonale kochanie! Idziemy!
Biegliśmy przez obszar pustej sawanny. W sumie mogliśmy zająć pierwszy lepszy kawałek ziemi ,gdyby nie to ,że potrzebowaliśmy odpowiedniej siedziby lwów. Mimo iż starałam się dotrzymać kroku Furahowi nie dawałam rady. Coś mnie strasznie przemęczało ,czułam coś dziwnego w środku.
-Furaha! Zatrzymaj się! Muszę odpocząć!
Lew szybko przystanął na mój znak.
Furaha: Czy coś jest nie tak? Dlaczego tak szybko się męczysz?
-Nie wiem nigdy się tak ze mną nie działo...
Furaha: Mam nadzieję ,ze to nie jest nic poważnego. Odpocznij chwilę ,a później pójdziemy wolnym krokiem.
Jak powiedział tak zrobiliśmy... Wtedy właśnie zauważyłam ,że mój partner ma niesamowite zdolności przywódcze. Cieszyłam się z tego powodu ,bo w końcu skoro miał zostać królem to bardzo by mu to ułatwiło sprawę. Po krótkim odpoczynku wyruszyliśmy dalej na północ. Oczywiście powolnym krokiem ,bo mój ukochany nie pozwolił mi biec ,pod pretekstem ,że jeszcze mi się coś stanie. Po chwili ujrzałam piękne tereny. Ziemię pokrywała zielona ,długa i miękka trawa ,a gdzieniegdzie pokazywały się baobaby i akcje o różowych liściach. Nagle usłyszałam szelest liści ,a w tym strachu jęknęłam cicho. Furaha najeżył się i przygotował do ataku. Osłaniał mnie ciałem. Nagle zza trawy wyskoczyła lwica.
Lwica: Wimbo! Znalazłam kogoś! -krzyknęła niebieskooka.
Nagle ujrzałam wychodzącego spod drzewa ciemnego lwa o bursztynowych ślepiach.
Wimbo: Klara! Kim oni są?
Furaha: Pozwolą państwo ,że się przedstawię. Mam na Furaha ,a to moja narzeczona Mengine.
Klara: Ja jestem Klara ,a to jest mój mąż Wimbo.
-Miło mi państwa poznać. Czy możemy sobie mówić na "ty"?
Wimbo: Ależ ,oczywiście! Co Was tu sprowadza?
Furaha: Zamierzamy założyć stado i poszukujemy do tego odpowiedniego miejsca.
Klara: Tak się składa ,że my chcemy do jakiegoś wstąpić i z chęcią dołączylibyśmy do waszego.
Wimbo: Jak wędrowaliśmy przez sawannę widzieliśmy doskonałe miejsce na siedzibę lwów.
-Moglibyście nas tam zaprowadzić?
Klara: Tak...
Furaha: W takim razie wyruszymy jutro o świcie.
Wimbo: Zapomniałbym ,nasza przyjaciółka gdzieś tutaj się kręci. Roho!
Lwica podbiegła do nas. Miała granatową sierść i dziwny znak na czole.
Roho: Cześć! Witam państwa! Jestem Roho.
-Witaj! Ja mam na imię Mengine ,a to mój narzeczony Furaha. Przepraszam ,że pytam ,ale co oznacza Twój znak na czole?
Roho: Aaa ... to? Jestem szamanką ,a to oznacza moje zdolności.
Furaha: Może chciałabyś zostać nią w naszym przyszłym stadzie?
Roho: Tak! Nie należę jeszcze do żadnego!
Furaha: Tak więc przedstawię Wam teraz nasze plany na jutrzejsze dni! Otóż wyruszymy jutro rano o świcie. Mengine ,Klara Wy rankiem upolujecie zwierzynę. Ja i Wimbo przygotujemy plan podróży. A ty Roho przygotuj lecznicze mikstury w razie ,gdyby komuś się coś stało. Czy wszystko jasne?
Wszyscy pokiwali głowami. Jutro czekała ich ciężka praca.
Roho: Furaha ,mam jedno pytanie.
Furaha: Tak?
Roho: Jak my weźmiemy ze sobą te eliksiry?
Fuaha: Możemy je przymocować do twojej opaski na szyi.
Roho: Bardzo dobry pomysł ,nie wpadłabym na to.
Po nadaniu każdemu roli poszliśmy spać. Tylko Furaha i Wimbo nie odpoczywali,bo w końcu musieli ustalić bezpieczną drogę. Wtedy powiedziałam do niego:
-Kochanie jest już późno ,połóż się...
Furaha: Już za chwilę. -odpowiedział mi ziewając.
Klara: Ja jestem Klara ,a to jest mój mąż Wimbo.
-Miło mi państwa poznać. Czy możemy sobie mówić na "ty"?
Wimbo: Ależ ,oczywiście! Co Was tu sprowadza?
Furaha: Zamierzamy założyć stado i poszukujemy do tego odpowiedniego miejsca.
Klara: Tak się składa ,że my chcemy do jakiegoś wstąpić i z chęcią dołączylibyśmy do waszego.
Wimbo: Jak wędrowaliśmy przez sawannę widzieliśmy doskonałe miejsce na siedzibę lwów.
-Moglibyście nas tam zaprowadzić?
Klara: Tak...
Furaha: W takim razie wyruszymy jutro o świcie.
Wimbo: Zapomniałbym ,nasza przyjaciółka gdzieś tutaj się kręci. Roho!
Lwica podbiegła do nas. Miała granatową sierść i dziwny znak na czole.
Roho: Cześć! Witam państwa! Jestem Roho.
-Witaj! Ja mam na imię Mengine ,a to mój narzeczony Furaha. Przepraszam ,że pytam ,ale co oznacza Twój znak na czole?
Roho: Aaa ... to? Jestem szamanką ,a to oznacza moje zdolności.
Furaha: Może chciałabyś zostać nią w naszym przyszłym stadzie?
Roho: Tak! Nie należę jeszcze do żadnego!
Furaha: Tak więc przedstawię Wam teraz nasze plany na jutrzejsze dni! Otóż wyruszymy jutro rano o świcie. Mengine ,Klara Wy rankiem upolujecie zwierzynę. Ja i Wimbo przygotujemy plan podróży. A ty Roho przygotuj lecznicze mikstury w razie ,gdyby komuś się coś stało. Czy wszystko jasne?
Wszyscy pokiwali głowami. Jutro czekała ich ciężka praca.
Roho: Furaha ,mam jedno pytanie.
Furaha: Tak?
Roho: Jak my weźmiemy ze sobą te eliksiry?
Fuaha: Możemy je przymocować do twojej opaski na szyi.
Roho: Bardzo dobry pomysł ,nie wpadłabym na to.
Po nadaniu każdemu roli poszliśmy spać. Tylko Furaha i Wimbo nie odpoczywali,bo w końcu musieli ustalić bezpieczną drogę. Wtedy powiedziałam do niego:
-Kochanie jest już późno ,połóż się...
Furaha: Już za chwilę. -odpowiedział mi ziewając.
To jest Wimbo i Klara.
A to jest Roho.
*---*
Następnego dnia wszyscy wstaliśmy bardzo wcześnie. Ja i Klara poszłyśmy na polowanie. Udało nam się zanieść do naszej akacji dwie duże zebry. Ogólnie świetnie dogadywałam się z ta pomarańczową lwicą. Miałam nareszcie przyjaciółkę.
-Hej! Mamy już śniadanie! -krzyknęłam by zwołać nasze stadko.
Jedliśmy szybko nie odzywając się do siebie ,a kiedy byliśmy najedzeni do syta wreszcie wyruszyliśmy w podróż. Szliśmy i szliśmy ,aż w końcu znaleźliśmy się w pięknym miejscu. Ujrzałam wielką ,szarą skałę.
Wimbo: To tutaj! Zajmijmy te ziemię.
Pobiegłam razem z Furahą w stronę naszej przyszłej siedziby. Jakie to było szczęście stanąć na tej wielkiej skale i zaryczeć na znak przejęcia władzy. Roho zamieszkała w baobabie o różowych liściach (jedynym takim na naszej ziemi) ,a Wimbo i Klara w jaskini razem z nami. Wtedy Furaha krzyknął:
Furaha: Od dziś ta ziemia nazywa się Ziemią Pokoju!
*---*
No i to koniec kolejnego rozdziału. Mam nadzieję ,że się Wam spodobał :D
Do zobaczonka!
Nalusia
świetnie! Będzie stado jak tralala. ☺
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:*Bardzo mi się spodobała Roho.Jest taka tajemnicza.Czekam na next;)
OdpowiedzUsuńSuper nocia. :). Bardzo się cieszę, że Furaha i Mengine mają stado. :). Mam nadzieję, że będą dobrze rządzić.
OdpowiedzUsuń