niedziela, 20 marca 2016

Rozdział 4- Zaskakujące fakty...

Nastąpił kolejny dzień. Urafiki obudził dziecięcy głosik jego małego towarzysza.
-Tato, wstawaj! -wykrzyknął i pociągnął fioletowo-grzywego za ucho. Lew mimo wczorajszego pytania o to czy może zostać jego ojcem był zdziwiony. Nigdy nie myślał , że lwiątko , które zna tylko jeden dzień da radę go tak bardzo polubić.  No cóż mimo niechęci wstał przyciągając się i ziewając.
-Tato , czy dzisiaj wracamy na twoją ziemię?
-Nie do końca.
-To gdzie pójdziemy? -zapytał zniecierpliwiony lwiak.
-Chciałbym kogoś znaleźć.
-Kogo?
-Pewną lwicę...
-Tato ...
-Co?
-Zakochałeś się?
-Ale ty jesteś bystry. -Urafiki odpowiedział na pytanie Kicheko.
-Spokojnie ... pomogę Ci.
-Niby jak?
-Pójdę tam z tobą i zrobię słodkie oczka i się zgodzi.
-Heh he ...To nie takie proste. -zaśmiał się Urafiki.
-Acha ....
-Posłuchaj ... pójdę coś upolować a ty tu zostań.
-A co później?
-Później wyruszymy w stronę Dżungli.
-No dobrze.-odpowiedział Kicheko i położył się na miękkiej trawie. W tym czasie Urafiki poszedł na polowanie. Rozmyślał nad losem Kichokiego. Uważał go za bystrego malca. Był też pod wrażeniem ,że tak szybko zrozumiał o co mu chodzi. 
-"Nadawałby się na króla" -pomyślał i wbił pazury w niezbyt dużą antylopę gnu.
-"Szkoda ,że nie ma takiej szansy" -dalej rozmyślał.
Po chwili mięso zostało spałaszowane przez oba lwy ,a po ukończonym posiłku poszli dalej na południe. Było tam całkiem dużo górzystych terenów i wysokich gęstych traw. To oznaczało tylko jedno -Dżungla jest już blisko. Wędrówkę umilał im lekki podmuch wiatru rozwiewający ich sierść. Gdyby nie on to pewnie już by leżeli gdzieś w cieniu i odpoczywali. Na szczęście jednak nic nie utrudniało im drogi.

Po jakiś trzech godzinach lwy znalazły się w tym upragnionym ,zielonym miejscu zwanym Dżunglą. Urafiki wbiegł pomiędzy spiętrzające się krzewy i wysokie ,sięgające do nieba drzewa. 
-Zawadi! Jesteś tutaj! -krzyknął - Zawadi! -dalej nawoływał.

W tym samym czasie:
-Zawadi! 
-"Kto mnie może wołać... nie ,muszę się gdzieś ukryć." -myślała lwica o brązowej jak mleczna czekolada sierści. Po chwili jednak usłyszała dźwięk zmierzających ku jej osobie łap. 
-Szlag! Nakryją mnie ... -szepnęła do siebie i skoczyła za pobliski krzak. Widziała teraz przemierzającą sylwetkę. Nie wiedząc co zrobić naskoczyła na samca.
-Ej ,spokojnie! Nie zrobię Ci krzywdy! -krzyknął.
-Urafiki? ... -zapytała lwica z niedowierzaniem.
-Zawadi? ... To naprawdę ty? -pytał nie dowierzając.
-Tak ... -odpowiedziała niepewnie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.
-A ja nie!
-O co chodzi? -zapytał Urafiki ze smutkiem w głosie.
-Idź stąd! -rzekła lwica ocierając łzy.
-No ,cóż jak widać nie potrzebnie przebyłem mnóstwo kilometrów. Kicheko ... wracamy.
-Jak to wracamy? -zapytał malec.
-Kicheko ... -rozmyśliła się lwica.
-O co chodzi? -Urafiki zapytał zrezygnowanym głosem.
-Przenocujcie tutaj ,a wszystko Ci wyjaśnię!
-Nagle chcesz ,abym został ,tak?!
-Proszę ,zostań! -nagle zaczęła nalegać.
-Dobra. -odpowiedział i poszedł nad wodospad.

-"O co jej chodzi! Najpierw mnie nie chce widzieć! Później nalega żebym został! Ja chyba nigdy nie zrozumiem tych lwic!" -rozmyślał. Nagle usłyszał za sobą tupot małych łapek.
-O co chodzi Kicheko ... -zapytał starszy lew.
-Miałem zły sen ... -odpowiedział i przytulił się do łapy Urafikiego. Lew zaskoczony tym co zrobił malec już miał odejść ,ale po chwili coś go tchnęło.
-Wiesz Kich ... czasami naszą psychikę coś dręczy ,ale to się nie dzieje naprawdę. 
Całemu zdarzeniu przyglądała się Zawadi. 
-"Byłby dobrym ojcem." -pomyślała i po tym jak tylko brązowo-grzywy zasnął podeszła do Urafikiego.

-No to czemu tak nalegałaś żebym został? -zapytał szeptem ,aby nie obudzić Kicheko.
-Chodzi właśnie o tego szkraba.
-Ach ...tak ....
-Jakim cudem on się u Ciebie znalazł.
-Jego rodzice zostali zabici.
-Co?
-A czemu ,tak o niego pytasz? -kontynuował zaciekawiony Urafiki.
-Bo o ile się nie mylę on jest ...
-On jest?
-Naszym synem! -wykrztusiła z siebie lwica.
-Co?! -zapytał zdziwiony tym faktem lew. -Ale jak to? Dlaczego ty się nim nie zajmowałaś?!
-Bo chciałam by miał i ojca i matkę!
-Dlaczego nic mi nie powiedziałaś!? -dalej pytał Urafiki.
-Bałam się!
-Nie ... to nie jest prawda! Dlaczego go tam oddałaś!?
-Myślałam ,że masz kogoś!
-Ja ... mam kogoś!? Ja męczę się ze swoimi myślami od roku! Myślałem cały ten okrągły rok : Co robisz?! Czy jesteś bezpieczna?! Czy nadal żyjesz! Nie wiesz co czuję! -wyżalał się Urafiki krzycząc.
-To wszystko co miałam Ci do powiedzenia! Teraz jak chcesz to możesz odejść! -przerwała lwica i zaczęła płakać.
-Ja odejść!? Teraz kiedy dowiaduję się ,że mam z tobą syna! Nie mogę tego tak zostawić!
-Co masz na myśli!? -krzyknęła lwica.
Urafiki tylko odpowiedział po cichu:
-Przejdziemy przez to razem... - i przytulił Zawadi do siebie.
Przeróbka by me ;*
No i mamy kolejną notkę.
Niezbyt mi wyszła ,ale mam nadzieję ,że przynajmniej Wam się spodoba :D
Do zobaczonka 
Nalusia


8 komentarzy:

  1. JAK TO SYN? WTF!? JAKI SYN !?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow zaskoczyłaś mnie,że oni już kiedyś no ten...xdd W końcu mają syna.Tak się zastanawiam...ty chyba masz wenę od jakiegoś czasu bo notki wychodzą ci wspaniale:*Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak syn do ... Hehe Coś tak własnie przeczuwałam kim jest Kicheko XD A więc jednak Urafiki może być tatą! :D I to jeszcze nieślubnego dziecka! Żartuję!! XD Tak, wiem słaby żart ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham twoje blogi i zapraszam do mnie konikowyswiat.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. w końcu udało mi się dodać twojego bloga do polecanych blogów bo wcześniej nie wiedziałam jak to zrobić w razie czego jestem z bloga konikowyswiat.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. To jaaaa!
    Wszyscy wiedzą, że to ja, ale zawsze lubię to krzyczeć...
    No dobra.
    Kicheko to ich syn?! Waaaa... zatkało mnie. Ależ ta Zawadi poplątała, ja nie mogę. Końcówka była taka urocza... No i ta rozmowa między tatą a synem na początku:
    "-Chciałbym kogoś znaleźć.
    -Kogo?
    -Pewną lwicę...
    -Tato ...
    -Co?
    -Zakochałeś się?
    -Ale ty jesteś bystry. -Urafiki odpowiedział na pytanie Kicheko.
    -Spokojnie ... pomogę Ci.
    -Niby jak?
    -Pójdę tam z tobą i zrobię słodkie oczka i się zgodzi." - ryłam jak to przeczytałam XD Niby nic, ale ja i tak się szczerzę do kompa jak szaleniec.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakie to kochane ♡ Sorki, ale mam słabość do małych lwiątek, kotków i wszystkiego co małe i urocze xD Bardzo polubiłam Kicheko, tak swoją drogą to ładne imię mu wymyśliłaś. Zgadzam się z przedmówczynią - rozmowa Urafikiego z synem wygrała! XD Ogólnie cała trójka tworzyłaby fajną rodzinkę. Czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam, Catberry x

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej mogłabyś zajrzeć na gmaila bo napisałam ci wiadomość xd

    OdpowiedzUsuń