Tak więc konkurs wygrywa : Kokietek Magiczna.
Na razie nie zdradzę ,co to za postać ,bo byłby to po prostu spojler.
Nagroda zostanie dostarczona w najbliższym czasie.
Do zobaczonka :D
Nalusia
PS. Szablon dla Roki Król Lew jest już prawie skończony ;)
wtorek, 26 kwietnia 2016
piątek, 15 kwietnia 2016
KONKURS
No tak więc z okazji 5K wyświetleń ,robimy konkursik :D Na czym polega ,już wyjaśniam :D
Tak więc musicie napisać mi jakieś imię i opisać wygląd postaci.(może być ,także zdjęcie). Dowolne czy będzie to płeć żeńska czy męska. -oczywiście musi to być lew.
Piszcie w komentarzach lub na e-mail. (historialwicymengine@gmail.com) :D
Nagroda: dyplom ,nagłówek na życzenie :D
Konkurs trwa do 25.04.2016r.
Do zobaczonka,
Nalusia :D
PS.A i bardzo dziękuje za te 5000 wyświetleń dla mnie to jest MEGA podniecenie xD.
Tak więc musicie napisać mi jakieś imię i opisać wygląd postaci.(może być ,także zdjęcie). Dowolne czy będzie to płeć żeńska czy męska. -oczywiście musi to być lew.
Piszcie w komentarzach lub na e-mail. (historialwicymengine@gmail.com) :D
Nagroda: dyplom ,nagłówek na życzenie :D
Konkurs trwa do 25.04.2016r.
Do zobaczonka,
Nalusia :D
PS.A i bardzo dziękuje za te 5000 wyświetleń dla mnie to jest MEGA podniecenie xD.
środa, 6 kwietnia 2016
Rozdział 5 -Koniec
W tym rozdziale bardzo ważne są info pod rozdziałem ;P
Nastał kolejny dzień. Zawadi po tej nieprzespanej nocy czuła jakby piach uzbierał jej się pod powiekami i teraz nie może ich swobodnie otwierać. Czuła też , że nadzieja powoli do niej powraca. Postawa Urafikiego ją bardzo zadziwia, ale pozytywnie. Myślała, że tak jak każdy samiec po prostu tchórzem! Przeliczyła się .... okazało się ,że ten fioletowo-grzywy lew taki nie jest. Oczekiwała ,że da jej Kicheko pod opiekę ,pozostawi bez słowa i ucieknie. Usłyszała tylko cichy pomruk Urafikiego.
-Śpij. -powiedziała czule.
Z braku zajęcia lwica postanowiła co upolować. Wyszła na kawałek z dżungli ,bo tam zazwyczaj nie ma zwierzyny, Trzeba trochę zboczyć ,i poszukać. Zajęło jej to co prawda trochę czasu ,ale w końcu udało się. Stado zebr czekało ,jakby specjalnie na nią. Zanim się obejrzała podbiegła ,po swoją zdobycz. Już skakała kiedy kto powalił ją na ziemię ,zadając jej cios w policzek.
-Ty skur ....
-Cicho! -krzyknął przyciskając ją do ziemi ,tym samym uniemożliwiając lwicy oddychanie.
Brązowa zaczęła gorączkowo się wyrywać ,nie mogła umrzeć. Patrzyła na niego wzrokiem pełnym nienawiści ,a zarazem również strachu.
-Zos ... -próbowała powiedzieć ,ale nie mogła ,czuła ,coraz większy ucisk w gardle. Przed oczami ukazywały jej się wszystkie wspomnienia ,to był jej definitywny koniec -przynajmniej tak jej się wydawało.
-Gdzie jest Zawadi? -Urafiki zapytał sam siebie. Z oddali widział jak ptaki odlatują z jednego miejsca ,a zwierzyna ucieka głośno galopując. Natychmiast poszedł sprawdzić co się dzieje. Przecież mógł to być pożar ,a w tedy wszyscy musieliby się szybko zmywać. W lekkiej mgle ujrzał brązowego lwa duszącego jego ukochaną. Bez namysłu rzucił się na napastnika i unieruchomił go. Nie wierzył własnym oczom. Przyjaciel jego taty ,ojciec Zawadi i poprzedni władca -Wimbo we własnej osobie.
-Co? Nie wierzę! Co się tu do cholery dzieje! -fioletowo grzywy wykrzyczał wprost w twarz swojego dawnego przyjaciela.
-A nie widzisz!
-Nie mogę uwierzyć! Chciałeś zabić własną córkę!?
-No o ile pamiętasz ,to co zdarzyło się przed chwilą ,to to nie były zwidy! -odpowiedział.
-Ty świnio! -krzyknął Urafiki zadając Wimbo cios -prosto w policzek. Między lwami trwał krótki pojedynek ,aż w końcu starszy lew obalił na ziemię syna poprzedniego władcy.
-Odejdź ,albo zabiję również ciebie. -powiedział zachrypiałym głosem.
-O co Ci chodzi? Nie jest na twoim terenie ,nie masz prawa jej nic zrobić! -ostatnie słowo wypowiedział plując drugiemu prosto w twarz.
-Mogę robić co chcę! -odpowiedział po czym wbił swoje pazury prosto w serce Urafikiego.
-Zabij mnie ,ale nie ją! -odrzekł fioletowo grzywy. Jego biała sierść teraz była o mocno czerwonym kolorze -wykrwawiał się ... powoli i w męczarniach.
-Nie! -krzyknęła Zawadi ,po czym skoczyła przed przeciwnika. -Odejdź stąd.
-Phi ,chyba kpisz? Tym razem tatuś Cię uratuje! -zwrócił się do lwa o białej sierści.
-O co Ci chodzi? -zapytał Urafiki powoli wstając.
-No ,a jak myślisz ,kto zabił Furahe? -zapytał sztucznie się uśmiechając.
-Ty pieprzony egoisto. -mówił to zadając kolejne ciosy -Jak mogłeś zrobić coś takiego? -kiedy w końcu role się odwróciły i teraz Urafiki miał przewagę ,przycisnął go mocno do podłoża ,a on po chwili odpowiedział:
-Zawsze byłem kimś z boku!
-On Cię miał za przyjaciela ,byłeś dla niego jak brat!
-Ale ja miałem swój ce....
Ostatniego słowa nie zdołał dokończyć ,bo przed tym został zamordowany ,zamordowany z zimną krwią przez fioletowo grzywego. -to był jego KONIEC.
Tak więc ten tytuł -Rozdział 5 -Koniec to spóźniony żart na Prima Aprilis :P Po prostu musiałam co takiego zrobić ;D
Do zobaczonka :D
Nalusia
Nastał kolejny dzień. Zawadi po tej nieprzespanej nocy czuła jakby piach uzbierał jej się pod powiekami i teraz nie może ich swobodnie otwierać. Czuła też , że nadzieja powoli do niej powraca. Postawa Urafikiego ją bardzo zadziwia, ale pozytywnie. Myślała, że tak jak każdy samiec po prostu tchórzem! Przeliczyła się .... okazało się ,że ten fioletowo-grzywy lew taki nie jest. Oczekiwała ,że da jej Kicheko pod opiekę ,pozostawi bez słowa i ucieknie. Usłyszała tylko cichy pomruk Urafikiego.
-Śpij. -powiedziała czule.
Z braku zajęcia lwica postanowiła co upolować. Wyszła na kawałek z dżungli ,bo tam zazwyczaj nie ma zwierzyny, Trzeba trochę zboczyć ,i poszukać. Zajęło jej to co prawda trochę czasu ,ale w końcu udało się. Stado zebr czekało ,jakby specjalnie na nią. Zanim się obejrzała podbiegła ,po swoją zdobycz. Już skakała kiedy kto powalił ją na ziemię ,zadając jej cios w policzek.
-Ty skur ....
-Cicho! -krzyknął przyciskając ją do ziemi ,tym samym uniemożliwiając lwicy oddychanie.
Brązowa zaczęła gorączkowo się wyrywać ,nie mogła umrzeć. Patrzyła na niego wzrokiem pełnym nienawiści ,a zarazem również strachu.
-Zos ... -próbowała powiedzieć ,ale nie mogła ,czuła ,coraz większy ucisk w gardle. Przed oczami ukazywały jej się wszystkie wspomnienia ,to był jej definitywny koniec -przynajmniej tak jej się wydawało.
-Gdzie jest Zawadi? -Urafiki zapytał sam siebie. Z oddali widział jak ptaki odlatują z jednego miejsca ,a zwierzyna ucieka głośno galopując. Natychmiast poszedł sprawdzić co się dzieje. Przecież mógł to być pożar ,a w tedy wszyscy musieliby się szybko zmywać. W lekkiej mgle ujrzał brązowego lwa duszącego jego ukochaną. Bez namysłu rzucił się na napastnika i unieruchomił go. Nie wierzył własnym oczom. Przyjaciel jego taty ,ojciec Zawadi i poprzedni władca -Wimbo we własnej osobie.
-Co? Nie wierzę! Co się tu do cholery dzieje! -fioletowo grzywy wykrzyczał wprost w twarz swojego dawnego przyjaciela.
-A nie widzisz!
-Nie mogę uwierzyć! Chciałeś zabić własną córkę!?
-No o ile pamiętasz ,to co zdarzyło się przed chwilą ,to to nie były zwidy! -odpowiedział.
-Ty świnio! -krzyknął Urafiki zadając Wimbo cios -prosto w policzek. Między lwami trwał krótki pojedynek ,aż w końcu starszy lew obalił na ziemię syna poprzedniego władcy.
-Odejdź ,albo zabiję również ciebie. -powiedział zachrypiałym głosem.
-O co Ci chodzi? Nie jest na twoim terenie ,nie masz prawa jej nic zrobić! -ostatnie słowo wypowiedział plując drugiemu prosto w twarz.
-Mogę robić co chcę! -odpowiedział po czym wbił swoje pazury prosto w serce Urafikiego.
-Zabij mnie ,ale nie ją! -odrzekł fioletowo grzywy. Jego biała sierść teraz była o mocno czerwonym kolorze -wykrwawiał się ... powoli i w męczarniach.
-Nie! -krzyknęła Zawadi ,po czym skoczyła przed przeciwnika. -Odejdź stąd.
-Phi ,chyba kpisz? Tym razem tatuś Cię uratuje! -zwrócił się do lwa o białej sierści.
-O co Ci chodzi? -zapytał Urafiki powoli wstając.
-No ,a jak myślisz ,kto zabił Furahe? -zapytał sztucznie się uśmiechając.
-Ty pieprzony egoisto. -mówił to zadając kolejne ciosy -Jak mogłeś zrobić coś takiego? -kiedy w końcu role się odwróciły i teraz Urafiki miał przewagę ,przycisnął go mocno do podłoża ,a on po chwili odpowiedział:
-Zawsze byłem kimś z boku!
-On Cię miał za przyjaciela ,byłeś dla niego jak brat!
-Ale ja miałem swój ce....
Ostatniego słowa nie zdołał dokończyć ,bo przed tym został zamordowany ,zamordowany z zimną krwią przez fioletowo grzywego. -to był jego KONIEC.
Tak więc ten tytuł -Rozdział 5 -Koniec to spóźniony żart na Prima Aprilis :P Po prostu musiałam co takiego zrobić ;D
Do zobaczonka :D
Nalusia
sobota, 2 kwietnia 2016
A więc adres bloga ...
Ponieważ większość głosowała na tak macie tutaj linka:
http://sasukesakuramiloscidrogadozrozumienia.blogspot.com/
Miłego czytania ;*
piątek, 1 kwietnia 2016
Info ;)
Tak więc ... muszę Was poinformować ,że rozdział pojawi się po teście szóstoklasisty -czyli ,albo 5 ,albo 6 kwietnia. Z kolei jeżeli chodzi o ten blog bardziej brutalny ... i nie tylko. Jest tam sporo przekleństw i chamskich odzywek ,a także relacji intymnych ... Nie wiem czy chcecie to czytać. Głosujcie w ankiecie ;)
PS. Nie żeby to było coś jak 50 twarzy Geja ... spokojnie ludzie ;P
Do zobaczonka ;)
Nalusia
PS. Nie żeby to było coś jak 50 twarzy Geja ... spokojnie ludzie ;P
Do zobaczonka ;)
Nalusia
Subskrybuj:
Posty (Atom)